wtorek, 9 czerwca 2015

Kampania pseudospołeczna


Bo jej się nie chciało


Najnowszy spot Fundacji Mamy i Taty spowodował wrzenie. Ja potraktuję go jako pretekst do tego tekstu, bo przecież wszystko, co stoi poniżej, było już wcześniej w mojej głowie, dojrzewało. Czasem emocjonalnie, bo sprawy te dotyczą mnie, moich najbliższych, moich przyjaciół. 

Przypomnę, że chodzi o 30-sekundowy spot rzeczonej Fundacji, w którym zadbana kobieta, z pewnością po 30-ce przechadza się po wypasionym domu, obok stołu, który jest nakryty tylko dla jednej osoby i opowiada, jak to zrobiła karierę, specjalizację, kupiła dom, mieszkanie, i wszystko to zdążyła tylko nie zdążyła mieć dzieci... Rozumiecie? Nie chciało się tej egoistycznej piździe mieć dzieci!



Brawo! Piękny prawicowy, antyfeministyczny, piętnujący postawy wolnościowe przekaz. Pytanie tylko brzmi: dla kogo? Bo z całym szacunkiem: nie znam zbyt wielu takich lasek, które "zapomniały" mieć dziecko. (Oczywiście są kobiety, które świadomie się na to nie zdecydowały i mają pełne prawo do podjęcia decyzji o nie posiadaniu dzieci i nic innym do tego!) Znam za to wiele takich kobiet, które:

  • Nie mogą mieć dzieci (one lub partnerzy).
  • Ich partner nie chce mieć dzieci.
  • Nie mają z kim mieć dzieci (!).
  • Nie zrobiły kariery, nie mają świetnej pracy ani mieszkania, więc nie mają gdzie mieć tych dzieci.
  • Mają śmieciowe lub czasowe umowy w pracy, które sprawiają, że kobiety boją się zajść w ciążę. etc.

Wiecie, jak działa taki krótkowzroczny, egoistyczny i niestety upolityczniony spot na te kobiety? Wyobraźcie sobie bezrobotnego, który z całych sił szuka pracy i nie może jej znaleźć i jest za to karany. Tak właśnie się czują. 

Nawet jeśli ona "zapomni mieć dzieci", to oni jej tego nie zapomną


I tu zgodzę się z Markiem Susdorfem RODZIĆ KOBIETY JUŻ ZAPŁODNIONE! O NOWYM SPOCIE FUNDACJI MAMY I TATY. Presja zostania mamą, która towarzyszy kobiecie na każdym kroku, szczególnie po 30-ce działa lepiej, niż najlepsza kampania społeczna. To jest wszędzie: w reklamach, na ulicach, na FB, na skrzynkach e-mailowych. Koleżanki zachodzą w ciążę, mama pyta: no kiedy, kiedy wreszcie?, kupuje ubranka dla nienarodzonego dziecka, wujostwo na urodzinach babci wskazuje na zaokrąglony brzuszek swojej córki i mruga znacząco. I teraz po raz kolejny wyobraźcie sobie kobiety, które wymieniłam w punktach powyżej. Czują się z tym pewnie świetnie.

Czy naprawdę ktoś sądzi, że można zapomnieć lub nie zdążyć być matką? Ile jest takich kobiet, które w ogóle o tym nie myślą? Jest za to sporo takich, które bardzo chciały, ale z różnych powodów nie mogły. 
Szkoda kasy na taką kampanię. Lepiej przeznaczyliby te pieniądze na dofinansowanie in vitro dla kobiet, które nie mogą, a bardzo chcą zostać mamami. Że co? Że nie? Aaaa, że nie wolno? No tak, przecież to nienaturalne!

Ta kampania jest dla nikogo. Powstała, by wkurwić lub zranić tych, którzy są z przeciwległego obozu poglądowego. Powstała po to, by napiętnować przerysowany mocno stereotyp "singielki". Tej bogatej, wykształconej, z karierą, domem i mieszkaniem. Postać dla mnie równie realna, jak Krasnal Chałabała... Zauważcie jeszcze, że w kampanii literalnie jest mowa o piętnowaniu nie posiadania dzieci, ale między słowami to zwyczajnie piętnowanie samotności.

Kara za samotność



I znów zadam podobne pytanie: ile znacie singielek, które są same, bo tak chcą? Ja nie znam ani jednej, za to znam takie, którym rozpadł się długi związek, niestety gdy były już po 30-ce, a wtedy trudniej układa się życie na nowo. Znam takie, które straciły partnera i nie są w stanie wejść w nowy związek. Znam też takie, którym trudno jest nawiązać kontakt z drugim człowiekiem, a nie są już w wieku szkolnym i nie poznają co dzień nowych "kolegów". Znam takie, które nie spotkały kogoś, w kim by się zakochały. 

Znam sporo kobiet, które z różnych powodów są same. To na ogół ładne, mądre, fajne kobiety. Kobiety, które radzą sobie w pojedynkę. Mają tym większą potrzebę posiadania dobrej pracy, bo nie mają tej drugiej osoby, która by je wsparła w trudniejszej chwili; muszą mieć dobrą pensję, bo w pojedynkę dużo trudniej jest wziąć kredyt. Niektóre wcale tak dobrze sobie nie radzą: gdzieś pracują, coś wynajmują. Jednak wszystkie te kobiety łączy jedno (choćby same się tego zapierały): żadna NIE CHCE być sama. Bo do tego tanga niestety trzeba dwojga. I ma się na to wpływ co najwyżej w 50%. 

Zatem wspomniany spot piętnuje także takie osoby. Jesteś sama? Pewnie sama jesteś sobie winna.


Pytanie: Dlaczego nie masz dzieci?


Można by także zapytać: dlaczego je masz? Albo dlaczego nie wierzysz w boga lub dlaczego wolisz sex od tyłu? Może można zadawać takie pytania, a może właśnie wcale nie można. 

Kwestia rodzicielstwa to sfera intymna każdego człowieka. Tak, jak kwestia wiary, preferencji seksualnych, a nawet poglądowych. Uważam, że to zwyczajnie niczyja sprawa, czy mam dzieci, czy ich nie mam, w co wierzę i czy wierzę w cokolwiek, z kim się pieprzę i jak i na kogo głosowałam lub nie głosowałam. To moja sprawa. 

Niestety nie w tym kraju. Tu chcą mi zaglądać pod kołdrę, pod skórę, w głowę. Chcą przewalczyć jedyną słuszną strategię na życie, najlepiej dokładnie taką samą dla wszystkich. A już w szczególności taką samą dla wszystkich kobiet.


Gdyby dziś wolno było ustawiać stosy, to płonęłybyśmy aż miło!


Dom i mieszkanie? Tokio i Paryż? Kariera i specjalizacja? W dupie ci się poprzewracało? Moja droga, albo zabierzesz się za rodzenie dzieci, najlepiej na skalę masową, pranie, gotowanie i sprzątanie oraz porzucisz marzenia o własnej kasie choćby "na waciki" albo płoń, wiedźmo! 

Nie będę się przejmować katolskimi fundacjami z ich przekazem rodem z ambony w zadupiastym kościele. To tylko wyzwalacz moich wolnościowych, buntowniczych myśli. 

Polecam bowiem Waszej uwadze inne kampanie tej fundacji:

"Miłość. Lepiej na całe życie". Chciałoby się dodać: spójrz na łabędzie! Od razu staje mi przed oczami taki obrazek: niekochające się, gardzące sobą małżeństwo z rozbuchanym stażem i nienawiścią do siebie nawzajem. Widziałam to nie raz. Kto do kurwy nędzy powiedział, że miłość ma być jedna i na całe życie? Kto tak miał? Przypomnijcie sobie pierwszą dziewczynę/chłopaka, w których się zakochaliście i pomyślcie sobie, że nie wolno wam już zmienić zdania, odkochać się lub zwyczajnie stwierdzić, że się pomyliliście i zacząć czegoś od nowa. Bo nie mówię już o ludziach maltretowanych przez swych współmałżonków, a jednak trwających w sakramencie, "bo on święty". No bieda. 

Albo to: "Fajnie mieć własny pokój. Ale brata fajniej!" - to jest dopiero bomba. To jakby powiedzieć: nie masz kasy ani warunków na drugie dziecko? Spoko! Nasi starzy mieszkali przecież z trójką dzieci w kawalerce przez 16 lat i było świetnie! Katoliku: rozmnażaj się! Chciałoby się dodać: spójrz na króliki!

Polityka prorodzinna 


To, co przebija przez okrutny spocik Fundacji Mamy i Taty to przede wszystkim totalna niewiedza, ignorancja i niezrozumienie nie tylko trudnych wyborów jednostek, ale także procesów, które są bezpośrednio związane z systemem, w którym żyjemy. 

Nie jestem ślepa, wiem, że jest sporo samotnych, bezdzietnych kobiet. I wiem też, że powody, dla których tak jest są zupełnie inne, niż te wskazane w spocie.  

Na przekór wszystkiemu chciałabym pozdrowić wszystkie mamy ze specjalizacjami, które zabrały swoje dzieci do Tokio lub Paryża. 

A także te panie, które piorą, gotują, mają słabą pracę i nigdy nie pojadą do Tokio czy Paryża ani same, ani tym bardziej z dziećmi, których nie mają. 


Stosy to jednak niegłupia rzecz. Gdyby wolno było je stawiać, to osobiście pod kilkoma podłożyłabym ogień.